poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 5

Z perspektywy Bartka.

Zaraz po powrocie z Mazur pojechałem do Piotrka. Był moim przyjacielem, a w tym momencie potrzebowałem rozmowy z nim. Mimo później już pory wiedziałem, że nie śpi. Zawsze 24 listopada był inny niż zawsze; tego dnia zmarli jego rodzice, ale o szczegółach ich śmierci nikt nic nie wie, oprócz Piotrka, ale on nie bardzo lubi i chce o tym rozmawiać, zawsze szybko ucina rozmowę. Po kilkunastu minutach od mojego powrotu do Bełchatowa byłem już pod mieszkaniem przyjaciela. Długo nie musiałem czekać, aż otworzy mi drzwi.
-Cześć, wejdź. -zaprosił mnie Piotrek
-Cześć. Przyjechałem pogadać. -powiedziałem i zacząłem opowiadać mu o mojej wizycie w Szczytnie i rozmowie z Karoliną.
-Łał, to trochę dziwne, że wygadała się Tobie. Nie spodziewałem się, że zaufa obcej dla siebie osobie.
-Ja właśnie też myślałem, że nie będzie chciała ze mną rozmawiać.
Rozmawialiśmy tak dosyć długo, gdy Piotrek postanowił opowiedzieć mi o powodzie dla którego nie chciał zgodzić się na rozmowę z nastolatką:
-Bartek, przepraszam Cię, że nie zgodziłem się na ten wyjazd, ale ja chyba sam nie byłem gotowy na rozmowę z nią. Nie wiem może gdybym był z Wami podczas tej wizyty w ośrodku inaczej bym postąpił...
-Oj Piotrek nie ma sprawy,okazało się, że ja też jestem godny zaufania i mi także można się wygadać.-Powiedziałem i uśmiechnąłem się do przyjaciela.
-Kiedy następnym razem chcesz tam jechać?Bo rozumiem, że na jednej rozmowie tej znajomości nie zakończysz.
-Myślałem, w ogóle o tym aby zrobić mecz charytatywny, żeby zebrać fundusze na ten ośrodek....
-To dobry pomysł trzeba tylko pogadać z trenerem i z PZPS, ale to już tylko formalność, bo myślę, że na pewno się zgodzą, przecież w jakimś stopniu jest to promowanie siatkówki, a jeśli można podczas tego pomóc to nie ma głosów przeciw.
Nie ukrywam, że opinia Piotrka o meczu ucieszyła mnie. Przynajmniej ktoś mnie popiera. Postanowiliśmy następnego dnia udać się do Andrei i spytać co on o tym uważa.

U Karoliny....
Długo myślałam o rodzicach, o tym co by było gdyby żyli. O tym, że nie było by mnie tu, ale także o tym jakim człowiekiem jest Bartek. Niby nic takiego nie zrobił, ale rozmowa z nim naprawdę mi pomogła, tylko nie wiem czemu on to robi, przecież nie musi tu przyjeżdżać, może pomagać innej sierocie. Dlaczego chce pomagać właśnie mi? To pytanie ciągle zawracało mi głowę, ale postanowiłam wrócić już do pokoju, bo robiło się dosyć późno.

____________________
Oj ten rozdział nic nie wnosi, przepraszam. Dawno nie pisałam, ale wracam będę pisała systematycznie kolejnego rozdziału spodziewajcie się  jutro. :) No i wyszło co kombinuje Bartek.
Kilka informacji:
-Wiem, że Bartek nie gra w Skrze, ale w moim opowiadaniu będzie grał w Bełchatowskim klubie
-Wiem, że Andrea nie jest już trenerem Polskiej kadry, ale zarys opowiadania mam i nie chcę go zmieniać.
-Nie bardzo wiem jak wygląda życie w Domu Dziecka, ale to co tu czytacie jest wynikiem mojej wyobraźni, mniej więcej w taki sposób wyobrażam sobie taki ośrodek.

Dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem i proszę o więcej :)

A. Prawie zapomniałam, Wasze opowiadanie zacznę czytać już dziś i na pewno znajdziecie komentarz ode mnie :)


Pozdrawiam, Ola ;*


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz